Każdy tydzień ma siedem dni. Wydaje się to tak oczywiste, że rzadko zastanawiamy się nad tym, ile może się w tym czasie wydarzyć. Ale spójrzmy na ostatni tydzień życia Jezusa. Zaczęło się od radości i entuzjazmu – Jezus witany w Jerozolimie przez tłumy, które wołały: „Hosanna!”. Wydawało się, że wszyscy są z Nim, że dobro zwyciężyło. A jednak zaledwie kilka dni później ten sam tłum wołał: „Ukrzyżuj Go!”. Po chwili radości nadeszła samotność, zdrada, ból i śmierć.
Czy to nie przypomina naszego życia? Są dni, w których czujemy się docenieni, pełni nadziei, jakby wszystko układało się zgodnie z naszymi marzeniami. A potem nagle przychodzi cierpienie, niezrozumienie, a może nawet zdrada ze strony tych, którym ufaliśmy. I tak jak Jezus, my też stajemy wobec krzyża – czasem metaforycznego, czasem bardzo realnego ciężaru, który musimy nieść.
Ale Wielki Tydzień nie kończy się w Wielki Piątek. Po męce i śmierci przychodzi Niedziela Zmartwychwstania. Czasem nie widzimy tego od razu, bo sobota, czas ciszy i zawieszenia, wydaje się trwać wiecznie. Ale pusty grób przypomina nam, że Boża miłość jest silniejsza niż śmierć. Że po każdym cierpieniu może przyjść nowe życie, nowa nadzieja.
Jeśli przeżywasz trudny czas, pamiętaj, że historia Jezusa pokazuje, jak wiele może się zmienić w ciągu siedmiu dni. Może to, co dziś wydaje się końcem, jest tak naprawdę początkiem czegoś nowego?
Niech ten tydzień będzie dla Ciebie czasem refleksji i otwarcia serca na przemianę, którą Bóg chce w Tobie dokonać.